Dwóch ludzi na górze. Rozbierają ostrożnie mur, cegiełka po cegiełce. Pod spodem wąski chodnik. Dwóch ludzi na dole. Ubrani w odblaskowe kamizelki wychodzą z biało-czerwoną ostrzegawczą taśmą — raz po raz, na okrzyk z góry – na jezdnię. Zapewne, aby ostrzec kierowców. Chodnik jest wąski, cement sypie się nawet na samochody. To Grochowska 349. Nareszcie! Pomalutku, ale znika! Cóż za ulga! Przymierzam się do zdjęcia, gdy za plecami słyszę głos:
— Śmiecą, tak?
Odwracam się, by ujrzeć dwóch mężczyzn w roboczych ubraniach.
— Ale skądże! – przeczę lekko fałszywie. – Cieszę się, że nareszcie ruina znika. Panowie może z tej ekipy?
— Nie, skąd! My budujemy! – Brzmi w tym nutka jakby lekkiej urazy. Przysiadają na murku przy Biedronce na zasłużoną przerwę śniadaniową i rozpakowują ogromne porcje lodów.
— Tyle czasu ruina straszy. Żeliwny odlewany balkon wisi na elewacji nad głową. Skóra cierpnie. – Tłumaczę się czując się trochę jak przyłapana na gorącym uczynku.
— Widzi pani słup?
— A, słup, tak! – Staram się, by zabrzmiało to przekonująco, bo jestem zdezorientowana. Omiatam wzrokiem wszystkie słupy na ulicy w nadziei, że zaświta mi, o co chodzi.
Nie udało się.
— Ten od sieci trakcyjnej – objaśnia cierpliwie jeden z panów delektując się leniwie zimnem i słodyczą lodów.
Zaczęło świtać.
— Musieli najpierw postawić , przepiąć sieć . Potem mogli rozebrać. Na chodniku postawić nie mogli, bo za wąski. Musieli na prywatnym, o tam, za płotem. Tramwaje musiały, znaczy. Widzi pani?
Zobaczyłam. Resztka budynku musiała straszyć aż tak długo, bo przypięta była do niej sieć trakcyjna linii tramwajowej.
W dniu 13 lipca br w odpowiedzi na naszą interpelację przeczytaliśmy:
Po przyjęciu od Państwa sygnału o możliwym zagrożeniu bezpieczeństwa przechodniów i zgłoszeniu zastrzeżeń, co do prawidłowo prowadzonej rozbiórki – Burmistrz Dz. Praga Południe skierował do Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego dla m. st. Warszawa pismo z prośbą o podjęcie, stosownie do posiadanych kompetencji, interwencji w tej sprawie .
To pewne, że niepotrzebnie dramatyzuję. Wszystko w mieście jest pod kontrolą.
Ruina stała wszak już lat kilkanaście i nikomu nic na głowę nigdy nie spadło.
To jasne, że na słup i przepięcie trzeba było poczekać. Działanie maszyny urzędniczej należy rozumieć tak samo jak prawa fizyki i niepotrzebnie się nie niecierpliwić – i tak nic nie pomoże.
Przenigdy nie przejdę tamtędy z żadną z moich maleńkich wnuczek, ale to zapewne mój osobisty problem niskiego poziomu odwagi. Do rozwiązania u psychoterapeuty. Na sąsiednich podwórkach mieszka dwadzieścioro dzieci i ich rodzice i dziadkowie jakoś się nie boją. Chodzą, chodzili tamtędy bez protestów. I będą tamtędy chodzić – nadal wąskim chodnikiem – gdy zniknie ostatecznie Grochowska 349 – pod płatami spadającej elewacji Grochowskiej 351. Bez żadnych słupków odgradzających pieszych od ulicznego ruchu. Taki kamionkowski fason.
Patrz też: interpelacja nr 119 wraz z odpowiedzią.
You must be logged in to post a comment.