Cmentarz kamionkowski – nie dla grafitti

Widok muru najstarszego cmentarza w Warszawie, czyli cmentarza kamionkowskiego od strony jeziorka ostatnio coraz bardziej zasmuca. Nie dość, że stary, zabytkowy mur przegrywa z niszczycielską siłą  czasu, niestabilnym gruntem nad przebiegającą tutaj magistralą ciepłowniczą to jeszcze przybywa na nim beztrosko umieszczanych malowideł. O różnej treści.

Niefrasobliwym artystom oraz bojownikom o sprawy rozmaite przypominamy, że nie jest to mur ani fabryczny, ani pofabryczny. Otóż mur ten okala nie tylko konkatedrę, ale też cmentarz – miejsce, które od tysiącleci zarówno każda religia, jak i tradycja świecka każe traktować w sposób specjalny – ze szczególną czcią.

Właśnie minął coroczny czas refleksji nad zmarłymi i przetoczyło się wokół nas wiele wspomnień o cmentarzach polskich i niepolskich – starych i nowych, czynnych, wycofanych z użytku, zapomnianych gdzieś na odległych ziemiach.  W Polsce otaczamy opieką opuszczone cmentarze ewangelickie, żydowskie i wszelkie inne. Ba, na miejscu po cmentarzu starowierców, gdzie spoczęli m. in. nasi wrogowie z bitwy grochowskiej – z woli mieszkańców umieszczona zostanie w przyszłym roku pamiątkowa tablica.

Tym trudniej się zgodzić z brakiem szacunku dla zmarłych obywateli i mieszkańców Pragi – naszej małej ojczyzny — grzebanych na kamionkowskim cmentarzu podobno od XIII wieku. Kiedy nie było jeszcze nekropolii bródzieńskiej to tutaj odprowadzano na wieczny odpoczynek dosłownie wszystkich mieszkańców prawobrzeżnej Warszawy. Ostatnie pochówki miały miejsce w rodzinnych grobowcach jeszcze w wieku XIX.

Może artyści zrozumieją swój błąd i malowidła zamalują, najlepiej szarą farbą? Lokalna społeczność byłaby bez wątpienia im za to wdzięczna.

20161104_073218

 

tekst i zdjęcia DLamcha